środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 67

                                                            *oczami Justina*

Wróciłem z lotniska. Bez niej wszystko wydawało się takie szare. Gdzie się nie obejrze widze nasze wspomnienia. Najgorsze jest to że czuje że jedyne co mi zostało to zapomnieć... Najzwyczajniej w świecie zapomnieć. Tylko jest tak cholernie trudno. Jak mam zapomnieć o osobie którą dbałem ponad rok ? Która była ważniejsza niż ja sam dla siebie? Wyjąłem z szafki fajki. Ciekawe że nigdy nie paliłem ale trzymałem fajki w domu. Podpaliłem papieros i z wielkim wstrętem wciągnąłem szary dym wydobywający się z niego. Potrzymałem trochę w płucach i od razu mnie odrzuciło. Zacząłem kaszleć jak nigdy wcześniej. Nie zapalę więcej żadnego papierosa...

                                                                   *oczami Ronnie*
-Wójku, ciociu to moja dziewczyna Ronnie- stwierdził Kyle i uśmiechną się do mnie jak gdyby nigdy nic.
-Przepraszam to jakieś nie porozumienie-zaczęłam się tłumaczyć-ja mam, to znaczy miałam chłopaka i gwarantuje że nie jestem teraz w żadnym związku. Miło było państwa poznać.
Stwierdziłam i odeszłam. Może było to trochę niegrzeczne z mojej strony. Ale na prawdę jestem zła na Kyle'a za to nie odpuścił. Gdyby zrozumiał że nie szukam miłości było by mi o niebo łatwiej. Ale nie on musi mieć parcie na szkło. Szłam w strone swojego miejsca.
-Ron wszystko ok?-spytał Kevin z troską w głosie.
-Spytaj Kyle'a jak tak dalej pójdzie to nie wytrzymam do pierwszego pokazu-rzuciłam i usiadłam na swoje miejsce.
Aby z nikim nie rozmawiać włożyłam słuchawki na uszy i udawałm że śpie. Znaczy na początku udawałam bo potem zbudził mnie Kyle szturchając mnie w ramie.
-Księżniczko jesteśmy-powiedział przeczesując swoje włosy do góry.
-Nie nazywaj mnie tak-powiedziałam zaspanym głosem-w ogóle o co ci chodziło z tym że jestem twoją "dziewczyną"?!
-Wiem to było głupie przepraszam nie wiem co mnie napadło-powiedział ze smutną miną-rozejm?-spytał podjąc mi ręke.
-Ostatnia szansa pamiętaj-podałam mu rękę.
Wyszliśmy z chłopakami z samolotu. Trochę mnie przygnębiało to że jestem jedyną dziewczyną. Wiem że mogę z nimi prawie o wszystkim porozmawiać. Ale za jakąś koleżankę która by mi towarzyszyła nie pogniewałabym się. Wiem że z Em nawet nie było o tym mowy. W końcu jest matką i wiem że nie zostawi Chrisa na tak długo.
Weszliśmy po swoje walizki. Miałam ich cztery dlatego pomogłam sobie przy pomocy wózka. Chłopcy chcieli pomóc ale musze być samodzielna. Co nie powiem nie wychodzi mi najlepiej. Niektóre walizki pospadały więc chłopaki łapali je w locie. Może byłoby prościej gdybym im je dała? W każdym razie pod lotniskiem czekał na nas bus. Z naklejonym logo naszej trasy która mianowicie nazywała się Brought To Life. Weszliśmy do środka. Chłopaki zaczeli rozmawiać tak głośno o pannach które poderwą w czasie trasy że zrobiło mi się nie dobrze. Włączyłam telefon, założyłam słuchawki i puściłam Listen Beyonce. Zaczęłam nucić pod nosem ale im dłużej trwała piosenka tym głośniej śpiewałam. Nie zdawałam sobie sprawy że wszyscy mnie słuchają. Zamknęłam oczy nadal śpiewając, pomyślałam o Justinie o tym  że boję się o niego. Że tak naprawdę go kocham ale jeśli kogoś kochasz to daj mu odejść. Tandetne słowa ale prawdziwe. Piosenka się skończyła a ja wyjęłam słuchawki z uszu. Chłopcy patrzyli jak bym była jakąś idiotką.
-Mam coś na twarzy?-spytałam odruchowo bo nie wiedziałam co się dzieje.
-Dlaczego nie powiedziałaś że tak śpiewasz-spytał Joe.
Spojrzałam na nich. Napotkałam wzrok każdego co mnie speszyło. Prawda jest taka że jeżeli miałabym występować prz dużej publiczności lub nie licznej. To wybrałabym dużą, dlaczego? Bo wtedy nie widzę ich twarzy nie nie denerwuje się tak bardzo.
-Przecież wiedzieliście że śpiewam...
-Ale nie że tak!-krzykną Ryan
-Przestańcie, nie śpiewam tak dobrze-powiedziałam zawstydzona.
-Chłopaki co wy na to aby zrobić układ w którym Ron by zaśpiewała?-zaproponował Kevin.
Wszystkie oczy zwróciły się na Kyle'a ponieważ to on był liderem. I to on podejmował najważniejsze decyzje w grupie.
-Jasne jestem jak najbardziej na tak, Ronnie?
-Ohhh dobra ale raz tylko raz! hahha -zaczęłam się śmiać a zaraz a mną faceci.
Podjechaliśmy pod hotel który załatwili nam menadżeży. Z zewnątrz budynek był wysoki jak wieża Eiffla. Miał złote zdobienia i piękne okna jak w zamku. Nagle wszyscy na raz spojrzeli przez okno. Kyle usiadł spowrotem na miejce ze zdenerowowaną miną.
-Ja pieprze to nie możliwe...

Kochani ! Trochę wybiłam się z rytmu z pisaniem przez początek szkoły. Nadrabianie wszystkiego zajmuje dużo, dużo czasu. Staram się najmocniej aby rozdziały były w miare normalne. Mam nadzieję że wybaczyliście mi tą krótką przerwę. Jeżeli udało wam się dotrwać do końca to napiszcie co o nim myślicie w komentarzu. Poproszę 19 komentarzy ! Pamiętajcie kocham was bardzo bardzo mocno <3
#muchlovefromShiny

ASK
TWITTER
FACEBOOK
TUMBLR
xxx

9 komentarzy:

  1. Prosze dodawaj czesciej kocham tg bloga<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest tak fajny, że nawet jeżeli wybiłaś się z rytmu to jest to niezauważalne ;)
    tak dalej. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę pisz dalej. <3 Twój blog jest niesamowity *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty jest <3

    OdpowiedzUsuń
  5. super robota. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. aż miałam ciarki jak to czytałam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny *.*
    Przeczytałam mając gęsią skórę :>
    Zapraszam do siebie:
    http://youaremyshawty6.blogspot.com/

    Obserwacja za obserwację? Jeśli tak to daj znać na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawaj dalej ; D

    OdpowiedzUsuń