-Co się stało ?-spytałam zdezorientowana i odruchowo zerknęłam przez okno.
Na zewnątrz tuż przed budynkiem hotelu roiło się od ludzi z aparatami. Tak, na prawdę to w tej chwili byłam przerażona poniewaz wiedziałam że oni potrafią posunąć się za daleko. To przez nich Justin się zmienił swoje zachowanie. Gdy on nim pomyślałam stałam się wściekła. Nie na niego tylko na nich. Potrafią zniszczyć człowieka.
-I co teraz?- spytał Ryan patrząc na Kyla tak jak i reszta grupy.
-Scooter mówił że czakają na nas ochroniarze, więc wyjdziemy prosto do nich i jakoś sobie poradzimy ... mam nadzieję.- te ostatnie słowa wypowiedział szeptem tak że tylko ja usłyszałam.
Wysłałam do niego pocieszający uśmiech. Chociaż w środku buzowałam ze złości że znowu coś popsuli. Ubrałam ukrtkę jeansową na siebie i poprawiłam spodnie. Zaczęłam pakować wszystko do torby. Byliśmy już pod wejściem do hotelu. Gdy otworzyły się drzwi oślepił mnie blask fleszy. Wydaje mi sie wbrew pozorom że to jest ta ciemna strona sławy. Ok, na początku jest fajnie jesteś w każdej gazecie. Ale po jakimś czasie nie możesz spokojnie iść po mleko do sklepu bo zrobią taką sensację że nie będziesz wiedziała jak się z niej wyplątać. Szłam między chłopakami aby czuć się jeszcze bezpieczniej jednak nic to nie dawało. W moją stronę leciała masa okropnych pytań. "Ronnie, zamieniłaś Justina na 5 innych?", "Dlaczego zniszczyłaś Justina?". Te ostanie mnie dobiło. Moja złość stała się nie do opisania. Stałam się czerwona przez łzy napływające mi do oczu. Odwróciłam się przez co wszyscy za mną się zatrzymali. Chłopaki stali zdezorientowani ochroniarze tak samo. Podbiegli do mnie reporterzy. Podkładali mi tysiąc mikrofonów pod usta. Ustałam przed nimi i jakby nigdy nic wylałam swoje wszystkie uczucia.
-Dlaczego to ja zniszczyłam Justina? Jesteście śmieszni to wy go zniszczyliście a teraz chcecie zniszczyć mnie. Justin jest w takim punkcie swojej kariery gdzie wszyscy czekają na jego potknięcie. Na to że upadnie on tak mocno że nikt nie da rady go podnieść. Jego fani są jak mur. Wiem jak bardzo są ważni dla niego. Więc nieważne jakie bzdury będziecie o nim pisać. Beliebers nigdy go nie zostawią.Wierzę że ze mną czy bezemnie w jakiś sposób da sobie radę. Na razie Justin nie czuje się dobrze w swojej skórze. Więc gratuluje zniszczyliście człowieka mam nadzieję że jesteście z siebie dumni....
Wylałam to wszystko co trzymałam w sobie od bardzo dawna. Nie sądzę aby to jak kolwiek zmieniło ich zachowanie ale może chociaż przez minutę czy nawet sekundę sprawiłam że poczuli się głupio. Odwróciłam sie do ochroniarzy którzy o dziwo byli uśmiechnięci. A na twarzach chłopców widziałam to że byli ze mnie dumni.Myślałam że będą na mnie źli. Weszliśmy do środka. Panowała tam cisza i mogłam odetchnąć.
*oczami Chrisa*
Minęły ledwo dwa dni od wyjazdu Ronnie a z Justinem nadal nie da się normalnie porozmawiać. Zamknął się w sobie aż za bardzo. Siedziałem w pokoju Hope. Moja córeczka jak zwykle bawiła się ze mną Barbie. Nawet mi się to podobało. Zawsze chciała być Barbie a mi kazała być tą brunetką. Moje myśli cały czas podążały w kierunku Justina. On mnie nie zostawił gdy ja potrzebowałem przyjaciela więc i ja nie mogę go zostawić, prawda ? Zeszłem na dół z małą na rękach. Em krzątała się po kuchni. W tym czasie jej rodzice oglądali telewizję.
-Mała ?-zacząłem siadając na krześle w kuchni.
-Tak, coś się stało ?- spytała Emily wyciągając ciasto z piekarnika.
-Martwię się o Justina, nie odzywa się do nas i odkąd wyprowadził się do Pattie to nie wiadomo co się dzieje u niego w domu, pojedźmy do niego. On nas potrzebuje
-Masz rację faktycznie się do nas nie odzywał. Wiem tyle że Ronnie już jest na miejscu i sam widziałeś co mówiła w telewizji. Nie wiem jak ty ale ja widzę że to nie koniec z nimi. Chris ona nadal go kocha...
-Em jeśli chcesz to zostań w domu ja do niego pojadę-stwierdziłem wstając i szukając kluczyków.
-Chyba żartujesz...
Zostawiliśmy Hope u dziadków. Emily nie dała mi prowadzić bo wie że i tak prowadzę szybko. A bała się o swoje życie.
-Spokojnie, wszystko ok-ciągle mi powtarzała ale jednak bałem się odrobinkę o niego.
-Tak, mam nadzieję.
Em podjechała pod dom Jusa. Podeszliśmy pod jego ogromne drewniane drzwi. Po przynajmniej 5 dzwonku otworzył. Przede mną nie stał Justin mój kumpel tylko jakiś obcy chłopak. Zero uśmiechu ani jakich kolwiek cech ludzki.
-Cześć Justin- zacząłem-dobrze się czujesz ?
-Najlepiej na świecie-pwiedział sztucznie się śmiejąc, wszedł do domu a my zaraz za nim.
Dom był w strasznym haosie. Ciuchy porozrzucane po podłodze, brudne naczynie na meblach.
-Jezus Maria huragan tędy przeszedł ?-spytała Emily zbierając ubrania.
-Troszczę słabo to wygląda nie?-spytał teoretycznie Justin i usiadł na kanapie.
-Stary, co się z tobą dzieje?-spytałem siadając na przeciwko niego.
-Nic wszystko w porządku-odpwiedział spuszczając głowę. Wiedziałem że kłamał bo zawsze gdy to robił bał się spojrzeć innej osobie w oczy.
-Ronnie, prawda? To ona tak na ciebie działa.
-A jak sądzisz, nic już dla niej nie znaczę. Nie licze się w jej życiu już nie ma miejsca dla mnie-powiedział chowając twarz w rękach.
-Czego się spodziewałeś, że gdy ją zdradzić wybaczy ci tak od razu ?-wstałem
-To przez alko...
-Nie ważne czy zorbiłeś to bo byłeś narąbany. Liczy się że to zrobiłeś. I to ją najbardziej zabolało.-powiedziałem spoglądając na Em próbującą ogarnąć ten cały bajzel- oglądałeś wogule wiadomości? Widziałeś co o tobie mówiła?
-Nie włączałem telewizora wogule. Pewnie że mnie nie nawidzi...
-Masz to obejrzeć teraz.
Justin wiął swojego białego laptopa na kolana. Zaczął coś klikać i nagle usłyszałem głos Ronnie wydobywajacy się z monitora.....
Kochani mam nadzieję że rozdział wam się podobam. W ostatnim czasie coś mi się stało z blogerem i nie miałam możliwości napisać rozdziału. Dzisiaj wszytskie pomysły skumulowały się we mnie i musiałam je gdzieś wyrzucić. A to chyba najlepszy sposób na to, czyli napisanie o tym na blogu. Ale sie dzieje w świcie Ronnie ufff. Dobra żegam się z wami ale pamietajcie:
czytasz=komentujesz ! Poproszę 15 komentarzy.
Kocham was mocnoo ! #bestrong
TWITTER
ASK
FACEBOOK
TUMBLR
xoxox