czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 34

                                                                  (włączcie to)
                               
                           Ludzie myślą że słowa nie ranią... Mylą się ranią bardziej niż czyny.

Wpadłam na niego... Jego czekoladowe oczy świdrowały mnie od góry do dołu. Usłyszałam lekkie grzmienie prosto z nieba i całkiem duży deszcz spadł na nas znienacka. Podniosłam głowę w stronę nieba z pytaniem w głowie:Dlaczego mi to robisz? Wróciłam wzrokiem do chłopaka którym był Justin. Tak bardzo chciałam do niego podejść i się w niego wtulić. Nie mogłam. Coś w środku mnie zatrzymywało. Staliśmy tak cali mokrzy patrząc na siebie. W mojej głowie panował chaos którego mój biedny mózg nie dawał rady opanować. Widziałam że Justin za każdym razem gdy chciał coś powiedzieć opanowywał się. On albo coś co tkwiło w jego sercu.
-Proszę... proszę powiedz coś-powiedział podchodząc do mnie i głaszcząc mnie po policzku. Moja reakcja była przewidywalna. Strząchnęłam jego ręke. On patrzył na mnie oczami pełnymi łez. Zagryzał wargę ze zdenerwowania i co chwilę opuszczał głowę.
-Co mam ci powiedzieć?-spytałam ale w odpowiedzi dostałam ciszę-Cieszę się że cię widzę ale mnie zraniłeś? Nie Justin coś tu jest nie tak.-stwierdziłam.
-Proszę daj mi szansę-opuściłam głowę, zwyczajnie bałam się spojrzeć mu w oczy-daj namówić się na jedno spotkanie po tym możesz mnie wymazać ze swojego serca-powiedział po czym wziął moją rękę i dotkną swojego serca.
-Dobrze ostatnią pamiętaj-powiedziałam.
-Oczywiście spotkajmy się w parku za pół godziny, dobrze?-spytał kiwając głową.
-Ok-powiedziałam-pa-dopowiedziałam i zaczęłam biec do domu. W mojej głowie zaczął szaleć huragan... dosyć mocny. Weszłam do domu i przywitałam się z rodzicami. Weszłam do swojego pokoju i szybko się przebrałam. Moje niesforne włosy spięłam w luźnego koka.
-Córciu gdzie idziesz?-spytała moja mama gdy schodziłam po schodach.
-Spotkać się z Justinem-powiedziałam przyciszając lekko głos gdy wymawiałam jego imię jakbym się go bała.
-Leć i baw się dobrze Justin to dobry chłopak-powiedziała i z uśmiechem na ustach wróciła do kuchni.
"Jasne" pomyślałam z kpiną w głowie. Wyszłam z domu i zaczęłam swoją wędrówkę do parku. Wyglądałam jakbym szła na skazanie. W końcu doszłam do celu. Jednak ku mojemu zdziwieniu nie zastałam tam Justina...

Przepraszam że taki krótki. Jestem zmęczona ale chyba ok.

Ask
Facebook
XOXO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz